Prace z tego cyklu powstały w zachwycie nad twórczością Witolda Leszczyńskiego. Jego filmy opowiadają o osamotnieniu człowieka, który jakoś nie pasuje do reszty. Chociaż we wszystkich przypadkach jest bardziej lub mniej akceptowany, to nigdy nie jest zrozumiany. W filmach Leszczyńskiego, zafascynował mnie sam sposób przedstawienia natury - pozornie proste sceny okraszone podniosłą atmosferą, muzyką albo ciszą. W Siekierezadzie, na przykład, główny motyw to alt w oprawie barokowej orkiestry (w końcowej części filmu grany na harmonijce przez głównego bohatera) - to kończące "Amen" ze "Stabat Mater" RV621 Vivaldiego. Niesamowicie komponuje się z podniosłymi ujęciami, śpiącego, zimowego lasu.
Wybrane filmy w bardzo piękny sposób odnoszą się do związku człowieka ze światem. Film „Żywot Mateusza” zachęca do pochylenia się nad wrażliwością innych i ich sposobem pojmowania świata. Zachęca do zachwytu nad trawą, różnymi odsłonami świata, które nie są spektakularne lub instagramowe. Konopielka, oprócz szacunku dla natury, pokazuje również wartość więzi budowanych we wspólnocie. Co więcej,stawia pytania o rolę postępu w naszym życiu. Siekierezada to dialog o sensie istnienia i drodze, którą podążał każdy z nas. Leszczyński niewiele nam wyjaśnia, raczej daje nam możliwość interpretacji.
Praca jest dyptykiem. Czapla siwa obserwuje scenę z płótna obok. Uważam tego ptaka za niezwykle wyjątkowego – jest to nie tylko jedno z bardzo rzadkich zwierząt, które może jeść węże, ale ma też wiele interesujących przedstawień. W tym kontekście bardzo interesujące jest wcielenie z mitologii greckiej. W filmach Leszczyńskiego, przenikają się postacie (Kaziuka widzimy później jak rozbija drewniane stoły podczas potańcówki w “Siekierezadzie”). W przypadku moich prac, zwierzęta są tymi, które przenikają.
To jest Kaziuk.
A raczej, jego frustracja.
Frustracja na to, że pacany z jego wioski dalej wierzą w to,
że jeśli zetną zboże kosą zamiast sierpem,
to spotka ich kara boska.
„Idący zaś szedł i to wszystko. Nic poza tym. Był tylko ruchem, ruchomym punktem, ruchomą kreską na drodze. Nawiedzony był tym rzadkim szczęśliwym czasem niemyślenia. Ta fala błoga, ten obłok biały miękki i w środku pusty napłynął na idącego. Zimny bo zimny wiatr owiewał wiecznie rozgorączkowany rozpalony rozbuchany żarem łeb. Idący to czuł i tylko to. Było tak jakby dmuchający wiatr wciskał z powrotem na miejsce próbujące się wydostać z głowy myśli. Albo jeszcze dokładniej: było tak, jakby idący szedł bez głowy, jakby ją sobie zdjął i trzymał pod pachą albo schował do worka, co go niósł na plecach. O, piękne, piękne wakacje bezmyślności wielkiej zupełnej. Błogosławiony odpoczynek od piekła i piekielnego raju myślenia. Błogosławiona bezmyślności młoda zdrowa wdowa”. /E.Stachura “Siekierezadzie”/

