EnglishPolski
przez Transposh - translation plugin for wordpress
Zaznacz stronę

Ty masz mnie za głupią dzikuskę. // tekst: Natalia Ledzianowska

 

O tym, co przyjdzie oraz zakryje twoje zbrodnie i osiągnięcia, czyli co łączy Terrence’a Malicka i Sylwię Solak

 

W jakim filmie byśmy zagrali, gdyby stworzony był on z obrazów Sylwii Solak? Jakim aktorem moglibyśmy się wtedy stać? Co zawierałby scenariusz? Jak wyglądałyby didaskalia? Czy byłoby w tym dziele miejsce na dialogi? Czy na te pytania zna odpowiedź autorka? Czy powinna?.

„Nigdy nie sięgaj do opisu pracy. Nigdy nie pytaj artysty. Naucz się samemu interpretować pracę.”[1] – to słowa amerykańskiej artystki Mary Kelly. To dosyć surowa idea. Surowa, czyli ambitna, w ciąży, wymagająca od widza pełnego zaangażowania. Ja zwykle zżymam się, gdy ktoś krytykuje dzieło sztuki, słysząc zaledwie echo, pogłos opisu dodanego do dzieła, pod, obok, dodatkowo… Niestety, myśląc o takim opisie, słyszę wewnętrzny głos: „przypisywanie zbędnego znaczenia; nadinterpretacja; zbędna narracja; przegadane”. Szczególnie przykro mi się robi, gdy dociera do mnie pejoratywny wydźwięk słowa „przegadane”. Brak opisu pracy wymaga od odbiorcy własnej interpretacji. W sumie czego można oczekiwać od odbiorcy sztuki, jak nie zaangażowania? To piękna idea. Jednakże tu powstaje paradoks. W czym objawia się zaangażowanie, tzw. „wejście” w dzieło sztuki, jak nie w reakcji widza, często werbalnej, czyli rozmowie, dyskusji?

Można wierzyć w możliwość przygotowania się do poprawnego odczytania przesłania dzieła. “To trochę jak joga. Musisz oczyścić umysł i zacząć chłonąć. Chodzi o to, by być otwartym na to, czego możesz się dowiedzieć.”[2] ma! Czyli warto szukać znaczenia dzieła, a czy jesteśmy je w stanie znaleźć w ciszy, sobie, w sobie? A może na zewnątrz?

Zacznijmy ćwiczyć.

„Spójrz na tej dżungli. Spójrz na tych pnączy, sposób ich wokół Twain, połykania wszystko w tej ścieżce. Natury okrutny Staros „. [3]

Kamera dryfuje wolno przez rozciągniętą spokojnie wodę. Można usłyszeć owady i ptaki. Krople deszczu zaczynają uderzać w powierzchnię wody, gdy przechodzimy przez kępkę chwastów. Aparat strzela kolejne fotki, ukazując wodę z punktu widzenia kogoś, kto patrzy przez brzeg płytkiej, dryfującej łodzi, jakby ją badał, studiował. Ale to nie spojrzenie kogoś, kto po prostu patrzy na powierzchnię wody. Ta osoba patrzy głęboko w serce rzeki. Na początku nie widzimy niczego, co leży w głębinie, ponieważ na powierzchni wody odbijają się błękitne niebo i drzewa. Kiedy jednak trwa ekspozycja, refleksja zanika i widzimy pod wodą grubą warstwę zielonych roślin, których końce ostatecznie wyrównują powierzchnię wody. Niebo, woda i rośliny istnieją razem, wszystko w jednym ujęciu. W połączeniu ze szmerem owadów i ptaków, jest to obraz, który od samego początku wprawia nas w daleki od codziennego nastrój. Dostrzegamy, jak piękno miesza się ze złem naturalnego świata. Tak, ze złem naturalnego świata.

Ten opis filmu Terrence'a Malicka, takie didaskalia wyciągnięte ze scenariusza. Szukając odniesień, być może, przy okazji, znajdziemy jakąś prawdę o artyście i jakiś jego nienaruszalny fundament, otrzemy się o istotę jego twórczości. Dlaczego o tym piszę? Bo chcę poćwiczyć „wchodzenie” w coś, co przyjdzie i zakryje wszelkie zbrodnie i osiągnięcia, a pozostanie. Chcę zaangażować się w prace Sylwii Solak i znaleźć ich naturę.

Filmy Malicka są świetnym odniesieniem do prac Sylwii. Taka referencja to alternatywne podejście do popisywania dzieła sztuki. Do sedna. Co Solak ma z Mallicka?

Cykl „Przyjdzie i zakryje Twoje zbrodnie i osiągnięcia” to przedstawienie kilkunastu wizerunków natury. Każdy z nich to mieszanka uwodzicielskiego piękna i strachu. Nie wiadomo,czy są bardziej miejscem narodzin,czy śmierci. Malick to reżyser,który jest wyczulony na subtelną formę,tak samo zresztą jak Solak, która niczym zręczny operator potrafi uchwycić moment, w którym światło epicko opowiada historię o naturze. Takie podejście sprawia, że widz przed obrazem jest pobudzony i jednocześnie zdaje sobie sprawę, iż jest w tym coś ważnego, że należy być uważnym, niczym wykonując jakiś rytuał. Pomiędzy pniami drzew na pracach Solak prześwituje migające światło. Każdy z nich to mieszanka uwodzicielskiego piękna i strachu. Nie wiadomo, czy są bardziej miejscem narodzin, czy śmierci.

Malick to reżyser, który jest wyczulony na subtelną formę, tak samo zresztą jak Solak, która niczym zręczny operator potrafi uchwycić moment, w którym światło epicko opowiada historię o naturze. Takie podejście sprawia, że widz przed obrazem jest pobudzony i jednocześnie zdaje sobie sprawę, iż jest w tym coś ważnego, iż należy być uważnym, niczym, wykonując jakiś rytuał. Pomiędzy pniami drzew na pracach Solak prześwituje migające światło, podobnie jak przez witraże w katedrach gotyckich. . Źdźbła trawy, próchniejące gałęzie i liście pochodzące ze świata materii mają ideowy, niemalże duchowy wydźwięk. Podobnie jak u Malicka. W „Podróży do Nowej Ziemi” zaczyna swój film od słów: „Come spirit, help us sing the story of our land. You are our mother; we, your field of corn. We rise from out of the soul of you.”[4]

Filmy malicka i prace Sylwii Solak ukazują sprzeczne obrazy natury, sprzeczną istotę przyrody, która jest symbolem życia i śmierci. W „Podróży do Nowej Ziemi” widzimy tego przykład – dwa stanowiska, wizję ludzi ze Starego Kontynentu i Indian. Liryczna legenda o Pocahontas dała impuls do opowiedzenia historii o naturze jako o konflikcie. Claude Lévi-Strauss w swojej książce o podróży po Ameryce Południowej wśród rodzimych mieszkańców tego kontynentu napisał: “Ludzie zawsze i wszędzie podejmowali to samo zadanie, wyznaczając sobie ten sam cel, zmieniały się tylko środki. (...) Jeśli ludzie zabierali się zawsze tylko do jednego zadania – budowania społeczeństwa zdolnego do życia – siły, które ożywiały naszych odległych przodków, są także i w nas. Nic nie jest rozegrane, możemy wszystko zrobić od nowa. Do, co zostało zrobione, i źle zrobione, może być zrobione na nowo.”[5] Chęć zbudowania „na nowo” zauroczyła renesansowych europejczyków, więc zaczęli stawiać nowe fundamenty kultury w odległym kontynencie Ameryki Północnej, który wydawał im się „białą kartką”. Malick zręcznie zauważył, że była to utopijna, niepozbawiona wad wizja. Ameryka była dla europejczyków jak runo leśne – naturalne, niby znane, ale niezbadane, będące niekończącym się zapisem przeszłości, na której wyrasta teraźniejszość. Zatem nie da się uciec od natury. Do, co materialne, organiczne, jak rozkładające się szczątki, ściółka leśna, jest istotą życia człowieka.

Co więc różni nas europejczyków w kryzysie tożsamości, nasiąkniętych ideami greckich filozofów i chrześcijaństwem – od Indian? Odpowiedzią może być kolejne pytanie. Takie same pytanie zadają lasy z prac Sylwii Solak – czym jest dla nas natura? Czymś w nas , a może poza nami? Czymś co należy poskromić? Może powinniśmy dążyć do ucywilizowania przyrody? Cytując znaną piosenkę Edyty Górniak z filmu „Pocahontas” – „Do chmur każde drzewo się pnie | Skąd to wiedzieć masz skoro ścinasz je?”. Czy zdajemy sobie sprawę, że przyroda może być częścią większej struktury? Może jest częścią nas samych? Może my jesteśmy jej częścią ? Może Terrence Malick, opowiadając historię Pocahontas, chciał pokazać, nam ludziom z kręgu kultury europejskiej, że powinniśmy czasem myśleć inaczej. Claude Lévi-Strauss, tworząc teorię strukturalizmu, powiedział: „Jeśli uda nam się lepiej poznać obce społeczeństwa, zyskamy przynajmniej środki, by oderwać się od naszego społeczeństwa – nie dlatego, by było ono bez reszty złe, lecz dlatego, że jest jedynym, od którego musimy się zdystansować.”[6]

Moim zdaniem opis, również opis twórczości, jest dokumentacją dystansu. Dystansu, który pomaga nam zrozumieć nas samych w obliczu wyzwań, jakie stawia przed nami dzieło sztuki. Daje on nam środki do kolejnego poznania. Paradoksalnie, dystansując się, zbliżamy się do istoty, czerpiemy z niej, wchłaniamy ją tak, jak uciekający za ocean europejczycy szukający idei trafili na materię Nowego Świata. Ćwicząc wchłanianie sztuki jednocześnie musimy pozwalać sztuce wchłonąć nas samych, stać się jego nową warstwą.

Dobry opis próbuje pociąga za sobą szereg wątpliwości. Wyzwaniem w pracach Solak są pytania o naturę. Uwodzicielskie piękno, przypominające o czymś złym i pięknym, dobrym, duchowym, przedstawione w postaci migotliwych obrazów wilgotnego lasu stawia nas, widzów w pozycji atrakcyjnego dyskomfortu. Grafiki i akwaforty Solak pytają odbiorców, co w nich widzą – życie czy śmierć, dobro czy zło, nowe czy stare, nas czy innych?… Ich wartość leży w braku odpowiedzi na nie. Bowiem czy jesteśmy w stanie znaleźć te odpowiedzi w ciszy, sobie, w sobie? A może na zewnątrz?

 

[1] Sarah Thornton, Siedem dni w świecie sztuki, Str. 78, PROPAGANDA, Warszawa, 2011,
[2] Sarah Thornton, Siedem dni w świecie sztukja, Str. 78, PROPAGANDA, Warszawa, 2011,
[3] Spójrz na tę dżunglę. Spójrz na te pnącza, sposób w jaki się skręcają, połykając wszystko na swojej drodze. Natura jest okrutna Staros, cyt. z filmu, T. Mallick, Cienka czerwona linia, 1998.
[4] Chodź duchu, pomóż nam śpiewać opowieść o naszej ziemi, jesteś naszą matką, my, twoim polem kukurydzy, wyrastamy z twojej duszy, cytat z filmu, T. Malick, Podróż do Nowej Ziemi, 2005.
[5] Claude Lévi-Strauss, Smutek Tropików, źródło: https://pl.wikiquote.org/wiki/Claude_L%C3%A9vi-Strauss, dostęp: 17.07.2017.
[6] Claude Lévi-Strauss, źródło: https://pl.wikiquote.org/wiki/Claude_L%C3%A9vi-Strauss, dostęp: 17.07.2017.